"Baczyński"
Produkcja: Polska
Reżyseria: Kordian Piwowarski
Scenariusz: Kordian Piwowarski
Premiera: 15 marca 2014 r.
Niecierpliwie czekałam na ten film. W końcu bohaterem miał być mój poeta-bohater, chłopiec o niezwykłej wrażliwości i głowie pełnej metafor. Poeta, który otworzył mi oczy na piękno słowa i mnogość jego wykorzystania, młodzieniec, który udowodnił swoim życiem, że poezja odnajdzie swoje znaczenie zawsze i wszędzie. Spodziewałam się obrazu-hołdu, wzruszającej opowieści o młodym marzycielu poległym w imię honoru. Zobaczyłam coś pomiędzy… i uczucia też mam w stosunku do tego mieszane.
Mateusz Kościukiewicz w roli Krzysztofa głównie milczy,
patrzy, myśli i bije się z uczuciami. Film budowany jest na trzech
płaszczyznach – są to migawki historyczne i wspomnienia ocalałych,
współczesnych poecie towarzyszy, będące osią konstrukcyjną filmu, współczesny
slap poezji Baczyńskiego, będący podkładem dźwiękowym filmu dostosowanym do następujących
po sobie wydarzeń i nieco chaotycznie zobrazowana historia o życiu samego poety.
Do mnie najbardziej dotarła czarno-biała warstwa poetycka,
sam obraz wydał mi się płaski, jednowymiarowy,
jakby bez charakteru. Dynamiczne przecież wydarzenia wojenne zostały
przedstawione w sposób flegmatyczny, a udział Baczyńskiego w potyczkach jedynie
delikatnie zaznaczony – nie walczył, szybko zginął i chwała mu za wiersze –
taki morał wyniosłam z takiego przedstawienia postaci.
Jednak mnie osobiście interesuje postać Baczyńskiego, jako
poety, a nie jako bohatera wojennego i tu reżyser spisał się w miarę dobrze.
Chwytające za serce wiersze, znakomicie dopasowane do sytuacji, w jakich
znaleźli się bohaterowie były wręcz we wstrząsający sposób
przedstawione przez recytatorów. Pojawiające się w filmie piosenki, do
których słowa napisał Baczyński znakomicie odlazły swoje miejsce w obrazie.
Osobiście uważam, że oparcie historii poety na jego twórczości pokazanej wprost
było najlepszym sposobem okazania mu szacunku, a że wiersze są genialne,
idealnie osadzone w zawierusze wojennej nie było to zadanie trudne.
Podsumowując, sam film jako całość mnie nie ujął, nawet
chyba rozczarował. Jednak sama treść wierszy w połączeniu z ciepłymi głosami
recytatorów mnie urzekła – to jednak zasługa samego „Krzysia”, a nie Kordiana
Piwowarskiego…
To był zdecydowanie film o poecie, a nie patriotyczne dzieło
kinematograficzne, sławiące bohatera. O poecie, który musiał zmierzyć się z
czymś, co napawało go obrzydzeniem i lękiem, ale stało się przykrą
koniecznością. O poecie, który do samego końca pozostał natchnionym, nawet w
obliczu nieuzasadnionej krzywdy i niezawinionej śmierci. O poecie, który był
prawdziwym wieszczem…
Moja ocena: 5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz